Chciałam dziś poruszyć temat o mocy słowa i marzeniach. Myślę, że wielu z Was doświadcza takich sytuacji, które trafiają się w Waszym życiu na Wasze życzenie. Pisałam już artykuł ,,uważaj, czego sobie życzysz,, i ten będzie podobny ale zupełnie będzie tyczył innych sytuacji w życiu.
Nie wielu jeszcze z Was wie, że zwierzęta w moim życiu pełnią bardzo Ważną rolę. Mam ranczo i każdy dzień zaczynam i kończę wśród zwierząt. I całe życie one są wokół mnie.
U mnie w domu, zanim zamieszkałam na wsi, było zawsze mnóstwo ptaków, kotów i rybek.
Mieszkaliśmy w bloku wiec mogłam mieć ich tylko tyle ile zmieściło się w małym mieszkanku. Pamiętam, jak kiedyś w pewnym sklepie zobaczyłam prześliczną rozellę królewską ,, Dudusia,, . Cena tego ptaka nie była jednak na moją kieszeń. Byłam u niego kilka razy i powiedziałam sobie wtedy, że kiedyś ten ptak będzie mój.
Mijają może ze trzy lata. Do sklepu zoologicznego zupełnie w innej dzielnicy gdzie ja robię zakupy dla swoich rybek i kotów, trafia podobna papuga – rozella królewska. Chodzę koło tego ptaka i patrzę na niego z zachwytem. Mam w domu już duże papugi. Aleksandretty obrożne.
Też oczywiście ich trafienie do mnie to fart lub niefart „D ponieważ Filip przyleciał w sylwestrową noc do mojego wujka na 9 piętro w ,,falowcu,, i przymarzł biedak do barierki. Samiczka do niego trafiła się sama za pół ceny..
No i tak stoję w tym sklepie patrząc na tą piękną rozellę. Nagle sprzedawca mówi, że biedaczyna nie ma szczęścia bo od 3 lat włóczy się po sklepach i nikt go nie chce kupić. Mimo tego, że to tak piękny ptak. Ma na imię Duduś .
Nie muszę chyba pisać co poczułam w środku.
To, że nikt go nie kupił przez te trzy lata to jest najprawdopodobniej właśnie moja wina. Moje słowa, że kiedyś będzie należał do mnie sprawiły, że każdy sie nim zachwycał ale nikt go nie kupił .
Oczywiście, że Duduś trafił do Nas.
Drugą historię, którą chcę opisać tutaj dotyczy konia. Troszkę większe gabaryty marzenia ale dala zwierzę.
Patrzyłam na konie fryzyjskie z ogromnym zachwytem. Ich majestat i piękno nie jednego potrafią wprowadzić w zachwyt.
I mimo tego, że w Polsce jest tych koni pełno to widok fryza w Holandii był czymś nie do opisania. Może też dlatego, że w Holandii koni jest naprawdę mnóstwo.
Byliśmy w niewielkim nadmorskim miasteczku Noordwijk .
W niedzielę Holendrzy wychodzą na spacery. Są tłumy ale mają super rozwiązane systemy rekreacji. Biegnie chodnik, zaraz obok trasa rowerowa a przy nich szlak konny. I tam są tłumy. Co chwila przejeżdża ktoś konno, jeżdżą rowery, rolki i spacerują ludzie.
Niesamowite widoki parkujących konio-wozów, przyczep i siodłanych koni. Właśnie najwięcej koni fryzyjskich.
Znowu cała ja – patrząca na te konie i w sercu mówiąca – jak o tym marzę aby takiego konia mieć.
Na ranczo już mam swoje pierwsze konie. Nawet jest ich już z 5. I nagle trafia się historia zaniedbanej fryzyjskiej klaczy z holenderskimi papierami.
Koleżanka ją wykupuje a po 2 miesiącach zabieram ją do siebie. Chyba nie muszę mówić jak wielkie miałam oczy jak w paszporcie konia zobaczyłam miasto jej pochodzenia – NOORDWIJK.
Nie wiem, czy to jeden z tych koni siodłanych, czy inny ze stajni, którą mijałam ale jak duże jest prawdopodobieństwo, że trafia do mnie kolejne zwierze z miejsca, w którym byłam. Oprócz Amsterdamu, gdzie koni nie widziałam- chyba że plastikowe w sklepie jeździeckim, to Noordwijk było jedynym miastem w którym byłam. Do tego herb i flaga tego miasteczka wygląda jak herb Kaszub 😉
Podświadomość wykonała zadanie perfekcyjnie. Nie wiem za to czy ja nie przyczyniłam się do potoczenia losu tych zwierząt tak, że musiały do mnie trafić.
Te dwa przykłady są tylko dwoma z wielu ale dają do myślenia. Czy to ja sprawiłam że musiały do mnie trafić ? Czy to było już zaprojektowane zanim nie weszłam w to ciało ? A może marzenia musiały sie zrealizować dla doświadczenia ? Ważne w tym wszystkim jest chyba świadomość energii, która temu wszystkiemu towarzyszy.. Dowód na to , że marzenia sie urzeczywistniają. A jak ? to już nie ma znaczenia.
Miłego marzenia wszystkim…..
alaneiz