Biblioteka życia

O bibliotece życia i miejscu, w którym przechowywana jest pamięć naszych żyć jest miejscem w przestrzeni energetycznej dostępnej dla każdego z Nas w wybranym dla Nas momencie życia.

Wiem, ze i do tego miejsca mają dostęp i uzdrowiciele, i jasnowidzący a także nieliczni szamani.

Ja to miejsce nazywam biblioteką życia.

Pisali o tym miejscu także inni Hipnoterapeuci, choćby Michael Newton.Postanowiłam troszkę przybliżyć opis tego miejsca właśnie akurat opisany przez Michaela. Być może powodem wyboru właśnie jego jest jego fascynacja pracą z hipnozą regresyjną. Dzieki jego książką ja sama zaczełam tym tematem bardzo się interesować. Jestem fanką Newtona.

A o to fragment z książki ,,Wędrówka dusz,, z rozdziału :

Biblioteka Ksiąg Życia 

Wielu moich pacjentów relacjonuje, że wkrótce po przyłączeniu się do swojej grupy dusz udają się do budynku przypominającego bibliote­kę naukową. Po namyśle muszę się zgodzić z ideą, iż jest to standardowy wymóg – natychmiast po powrocie do świata dusz zaczynamy głębokie studia nad naszym przeszłym życiem. W swojej pierwszej książce wspo­mniałem o miejscu, w którym przechowywane są zapisy naszych wcieleń, i od tej pory bardzo wiele osób prosiło mnie o więcej szczegółów.

Pacjenci opisujący istnienie w świecie dusz budowli przypomina­jących ziemskie, wspominają także o bibliotece, a relacje na temat tego miejsca są zadziwiająco spójne. Na Ziemi pod pojęciem biblioteki ro­zumiemy usystematyzowany zbiór książek, skatalogowany tematycz­nie oraz alfabetycznie, z którego możemy zaczerpnąć pewne informa­cje. Na tytułowych kartach duchowych Ksiąg Życia widnieją imiona moich pacjentów. Może to wydawać się dziwne, lecz gdybym pracował z inteligentną istotą wodną z planety X, która nigdy nie była na Ziemi i której miejscem nauki byłby ocean, jestem pewien, że właśnie jakiś jego odpowiednik zobaczyłaby ona w świecie dusz.

Opowiadałem już o istnieniu duchowych sal lekcyjnych i przylega­jących do nich mniejszych pomieszczeń, gdzie uczą się pierwszorzęd­ne skupiska dusz, a także o małych, izolowanych salkach, w których dusze mogą przebywać zupełnie same, oddając się ze skupieniem stu­diom. Biblioteka natomiast jest czymś odmiennym. Wszyscy opisują ją jako olbrzymią salę o prostokątnym kształcie, z rzędami ciągnących się wzdłuż ścian regałów z książkami oraz stołów, przy których studiu­ją raczej nieznajome sobie dusze. Znajdujący się wewnątrz bibliotekarze-przewodnicy zwani są Ar­chiwistami. Są to niezwykle spokojne, przywodzące na myśl mnichów istoty, które pomagają zarówno przewodnikom, jak i uczniom z roz­maitych skupisk dusz odnaleźć potrzebne im informacje. Duchowe bi­blioteki służą duszom na wiele sposobów, w zależności od poziomu ich rozwoju. Pomoc świadczą im zarówno przewodnicy, jak i Archiwi­ści. Niektórzy z badanych po powrocie do świata dusz udają się do bi­blioteki sami, innym natomiast towarzyszą przewodnicy. Przewodnik może poczekać, aż uczeń rozpocznie pracę, po czym opuścić pomiesz­czenie. Zależy to od wielu czynników, na przykład od stopnia skompli­kowania badań i zakresu czasu, jaki chce zbadać uczeń. Dusze-uczniowie pracują w bibliotece, zazwyczaj samodzielnie (po tym jak Archiwi­sta pomoże im odnaleźć właściwą Księgę Życia), chociaż zdarza im się łączyć w pary dla wykonania jakiegoś konkretnego zadania.

Filozofia Wschodu utrzymuje, że każda myśl, słowo i czyn ze wszystkich przeszłych wcieleń, wraz ze wszystkimi wydarzeniami, w których braliśmy udział, zostały zapisane w Księgach Akaszy. Z po­mocą skrybów można w nich także ujrzeć przyszłe wydarzenia. Słowo „Akasza” zasadniczo oznacza esencję wszelkiej pamięci wszechświata, która zapisuje każdą energetyczną wibrację egzystencji, jak audiowizu­alna taśma magnetyczna. Omawiałem już związki pamięci boskiej, nie­śmiertelnej i świadomej. Nasza ludzka koncepcja duchowych bibliotek jako miejsc poza czasem, w których poznajemy niewykorzystane oka­zje i naszą odpowiedzialność za przeszłe uczynki, jest przykładem ist­nienia takich związków. Mieszkańcy Wschodu wierzą, że substancja wszystkich przeszłych, obecnych i przyszłych wydarzeń zostaje zacho­wana w cząsteczkach energii, a następnie można ją odzyskać w świę­tych duchowych siedzibach dzięki odpowiedniemu zestrojeniu wibra­cji. Mam wrażenie, że koncepcja posiadania przez każdego z nas oso­bistych, duchowych rejestrów nie poczęła się w Indiach ani gdziekol­wiek indziej na Wschodzie. Jej początek tkwi w naszych duchowych umysłach, posiadających wiedzę o istnieniu takich zapisów, pochodzą­cą z okresu pomiędzy kolejnymi wcieleniami.

Uważam za niepokojące, że niektóre aspekty odzyskanej pamię­ci o duchowych bibliotekach mogą zostać wypaczone przez systemy religijne, których intencją jest straszenie ludzi. Istnieją pewne odła­my kultury Wschodu głoszące pogląd, że Księgi Życia są tym samym, co duchowe pamiętniki, które można wykorzystać jako dowód prze­ciwko duszy. Obrazy duchowych bibliotek interpretuje się jako sceny przygotowywania „procesów sądowych” przeciw zbłąkanym ducho­wym istotom w oparciu o karmiczne zapisy ich czynów. Uczyńmy ko­lejny krok w głąb tego nieszczęsnego systemu wiary i oto nagle okaże się, że stoimy przed przerażającym trybunałem, który ma wydać wyrok po wysłuchaniu zeznań dotyczących błędów popełnionych przez duszę w przeszłym życiu. Niektóre osoby o zdolnościach parapsychologicznych twierdzą nawet, że cieszą się przywilejem dostępu do przyszłych wydarzeń zapisanych w Księgach Akaszy i że potrafią odwrócić grożą­ce ich zwolennikom katastrofy, pod warunkiem oczywiście, że ci będą im całkowicie posłuszni.

Pomysłowość ludzka nie zna granic, jeśli chodzi o wzbudzanie stra­chu. Doskonałym przykładem jest lęk przed straszliwą karą dla osób, które popełniają samobójstwo. To prawda, że groźba znalezienia się poza obrębem nieba odstraszała od takiego czynu, lecz podejście takie jest niewłaściwe. Zauważyłem, że ostatnimi czasy nawet kościół kato­licki nie upiera się już tak bardzo, że samobójstwo jest grzechem śmier­telnym, podlegającym szczególnie surowej karze. Istnieje zatwierdzo­ny przez Watykan katechizm, który oznajmia, że samobójstwo jest czy­nem „wbrew prawu naturalnemu”, lecz dodaje przy tym, iż „na sposób znany jedynie Bogu, istnieje okazja do zbawiennej skruchy”. Zbawien­nej w znaczeniu sprzyjania jakiemuś dobremu celowi.

Kiedy pracuję z pacjentami w stanie hipnozy, którzy w poprzednim życiu popełnili samobójstwo, najczęściej słyszę okrzyk: „O Boże, dla­czego byłem taki głupi!” Są to ludzie zdrowi fizycznie, których nie wy­niszczyła żadna ciężka choroba. Samobójstwo popełnione przez osobę – nieważne: starą czy młodą – której jakość życia na skutek ciężkiej choro­by została zredukowana niemal do zera, jest w świecie dusz traktowane inaczej niż kogoś, kto miał zdrowe, silne ciało. Chociaż wszystkie przy­padki samobójstw traktuje się z życzliwością i zrozumieniem, ludzie, którzy zabili się, choć byli zdrowi, muszą poddać się osądowi.

Z mojego doświadczenia wynika, że dusze, które zdały się na miło­sierdzie śmierci, nie mają poczucia klęski czy winy. Kiedy cierpimy fizyczne męki nie do znie­sienia, mamy prawo uwolnić się od bólu oraz upokorzenia płynącego z faktu, iż traktuje się nas jak bezradne dzieci, podłączone do systemu podtrzymywania życia. W swoich badaniach nie spotkałem się z tym, by na duszy, która w ten sposób opuściła straszliwie zdewastowane cia­ło, ciążyło jakieś piętno.

Pracowałem także z dość dużą liczbą osób, które na wiele lat przed spotkaniem ze mną podjęły próbę samobójczą. Niektórzy z tych ludzi nadal znajdowali się w chaosie emocjonalnym, podczas gdy inni zdo­łali odsunąć od siebie myśli o samozagładzie. Przekonałem się o jed­nej rzeczy – jeśli ktoś twierdzi, że jego miejsce nie jest na Ziemi, nale­ży potraktować to bardzo poważnie. Może to być potencjalny przypa­dek samobójcy.

W powyższym tekście jest w skrócie opis czym jest biblioteka życia. Ja doświadczyłam tego miejsca za pomocą hipnozy z klientami oraz podczas własnej wędrówki w to miejsce, z ważnym dla mnie pytaniem.

Osoby, z którymi w to miejsce wędrowałam podczas sesji, opisywali mi ten budynek bardzo podobnie. Zawsze kiedy się tam zbliżaliśmy, może tak to wygląda w momencie kiedy idziesz tam nie ze świata dusz jak wędrował tam Michael Newton ze swoimi pacjentami, ale jakby bezpośrednio z życia obecnego w odszukaniu zdarzeń, przeżyć czy szukaniu odpowiedzi na pewne zdarzenia w życiu.

Zawsze szliśmy tam z opiekunem duchowym.

Budynek był zawieszony w przestrzeni. Był to olbrzymi gmach. Wielkie drzwi, które mogliśmy uchylić i wejść, albo które uchylał opiekun. W środku zazwyczaj każdy opisuje podobnie te wielkie regały z książkami, archiwistów oraz miejsca gdzie można spotkać nieznane dusze studiujące jakieś księgi w wyznaczonym do tego miejscu.

Miałam i taką sesję, gdzie w bibliotece nie było zupełnie nikogo. Oprócz istot tam pracujących. Ale to opiekun podawał książkę osobie, z którą tam w sesji byłam.

Regały i wystrój biblioteki to cudowne piękne drewniane wnętrze. Ogromnie schody i balustrady z rzeźbionego drewna. Zazwyczaj ciemnego. Widać i czuć wiek tego miejsca. Opisałam bym to miejsce jakby w stylu Gotyckim.

Osobiście byłam tam i widziałam to miejsce właśnie w taki sposób. Widziałam też archiwistów. To przemiłe smukłe istoty o gołych głowach. W szatach przypominających mnichów z tybetu.

W bibliotece też widzieliśmy takie malutkie pokoiki, gdzie można było wejść zaprowadzonym przez archiwistę i w ciszy poczekać przy biureczku na przyniesienie naszej księgi lub kilku ksiąg życia.

Nigdy nie można brać ich samemu. Od tego właśnie są te istoty, które pomagają nam w dostarczaniu tych naszych właściwych ksiąg.

Będąc w sesji z klientami byłam świadkiem ich przeżyć związanych właśnie z tym miejsce. Opisywano mi co widzą w księgach oraz jak te księgi wyglądają w środku. Niesamowite, że prawie wszystkie książki po otwarciu zachowują się jak hologramy żyć. Obrazy są ruchome i przestrzenne. Miałam też taką sytuację, że księga była albumem zdjęć. Takich typowych czarnobiałych zawierających sceny z danego życia. Myślę, że to w jaki sposób pokazywane są klientom wglądy zależy też od ich możliwości percepcji z poziomu ziemskiego wcielenia.

O to jeszcze jeden fragment sesji Michaela Newtona :

Dr N. – Gdzie się teraz znajdujesz?

  1. (nieco zdezorientowana) – Jestem w miejscu, gdzie się studiu­je… wygląda gotycko… kamienne mury, długie marmurowe stoły…

Dr N. – Dlaczego sądzisz, że znajdujesz się w tego rodzaju bu­dynku?

  1. (milczy) – W jednym z moich wcieleń żyłam w Europie jako mnich, (w dwunastym wieku) Uwielbiałam stary klasztor jako miej­sce, w którym można się było oddawać spokojnemu studiowaniu. Wiem już teraz, gdzie jestem. W bibliotece wielkich ksiąg… zapi­sów.

Dr N. – Wiele osób nazywa je Księgami Życia. Czy to masz na myśli?

  1. – Tak, wszyscy ich używamy… (przerywa) Jakiś zatroskany sta­ry człowiek w białej szacie zbliża się do mnie… krąży wokół mnie.

Dr N. – Co on robi, Amy?

  1. – Ma ze sobą zwoje papieru. Patrzy na mnie, potrząsa głową i mruczy.

Dr N. – Czy wiesz, dlaczego się tak zachowuje?

  1. – Jest bibliotekarzem. Mówi do mnie: „Wcześnie się pojawiłaś”.

Dr N. – Jak myślisz, o co mu chodzi?

  1. (milczy) – O to, że… nie mam przekonujących powodów, by znaleźć się tu za wcześnie.

Dr N. – Przekonujących powodów…?

  1. (przerywa mi) – Jakiegoś strasznego bólu nie do zniesienia, niezdolności do dalszego funkcjonowania.

Dr N. – Rozumiem. Powiedz mi, co robi bibliotekarz.

  1. – Widzę olbrzymią, otwartą przestrzeń z długimi stołami, przy których siedzą dusze; wszędzie widać księgi, lecz na razie nie idę do tego pomieszczenia. Starzec zabiera mnie do jednego z małych prywatnych pokoi położonych na uboczu, gdzie możemy poroz­mawiać nie przeszkadzając innym.

Dr N. – Co o tym sądzisz?

  1. (z rezygnacją potrząsa głową) – Przypuszczam, że w tej chwi­li potrzebuję specjalnego potraktowania. Mały pokój jest prawie pu­sty, stoi tam tylko niewielki stolik i krzesło. Starzec przynosi wielką księgę, którą stawia przede mną jak ekran telewizyjny.

Dr N. – Co masz z nią robić?

  1. (gwałtownie) – Uważać na to, co robi starzec! Umieszcza przede mną swój zwój i rozpościera go. Następnie wskazuje na se­rię linii przedstawiających moje życie.

Dr N. – Nie śpiesz się i wyjaśnij mi, co znaczą dla ciebie te linie.

  1. – To linie życia – moje linie. Grube, szeroko oddzielone linie re­prezentują główne doświadczenia życia i wiek, w jakim najpraw­dopodobniej się wydarzą. Cieńsze linie przepoławiają linie główne i reprezentują różnorodność innych… okoliczności.

Dr N. – Słyszałem, że cieńsze linie są możliwościami działania będącymi przeciwieństwem prawdopodobieństwa. Czy o to ci chodzi?

  1. (milczy chwilę) – Zgadza się.

Dr N. – Co jeszcze możesz mi powiedzieć o grubych i cienkich liniach?

  1. – Gruba linia przypomina pień drzewa, natomiast cieńsze linie są jego gałęziami. Wiem, że gruba linia była moją główną ścieżką. Starzec wskazuje tę linię i beszta mnie nieco za to, że obrałam śle­pą uliczkę.

Dr N. – Choć Archiwista gniewa się na ciebie, te linie rzeczywi­ście reprezentują serię twoich wyborów. Z karmicznego punktu widzenia każdy z nas od czasu do czasu wybiera niewłaściwe od­gałęzienie drogi.

  1. (gorączkowo) – Owszem, ale to jest poważne. W jego opi­nii nie popełniłam jakiegoś drobnego błędu. Wiem, że obchodzi go to, co robię, (chwila ciszy, po czym pacjentka krzyczy) MAM OCHOTĘ TRZASNĄĆ GO PO GŁOWIE JEGO CHOLERNYM ZWOJEM. MÓWIĘ MU: „IDŹ I SAM POPRÓBUJ MOJEGO ŻYCIA!”

Uwaga: Następnie Amy mówi mi, że twarz mężczyzny łagodnie­je i wychodzi on na kilka minut z pokoju. Amy sądzi, że dał jej czas na opanowanie się, lecz starzec wraca z nową księgą. Jest ona otwarta na stronie, na której widać Archiwistę jako młodego mężczyznę, rozry­wanego pazurami lwów na rzymskiej arenie za swe przekonania religij­ne. Następnie bibliotekarz odkłada tę księgę i ponownie otwiera księgę Amy. Pytam ją, co widzi.

  1. – Pojawia się kolorowy, trójwymiarowy obraz. Starzec po­kazuje mi pierwszą stronę z widokiem wszechświata składające­go się z milionów galaktyk. Potem widać Drogę Mleczną… i nasz układ słoneczny… żebym pamiętała, skąd pochodzę – tak jakbym mogła o tym zapomnieć. Odwracamy kolejne strony.

Dr N. – Co widzisz dalej?

  1. – Och… słupy kryształów… ciemne i jasne, w zależności od rodzaju wysyłanych myśli. Teraz przypominam sobie, że ro­biłam to już wcześniej. Jeszcze więcej linii… i obrazów… mogę je przesuwać w czasie swoim umysłem, do przodu i do tyłu. Choć starzec i tak mi przy tym pomaga.

 Dr N. – Jak zinterpretowałabyś znaczenie tych linii?

  1. – Tworzą one wzorce obrazów życia w takiej kolejności, w jakiej pragnie się na nie patrzeć – w jakiej potrzebuje się na nie patrzeć.

Dr N. – Nie chcę cię ponaglać, Amy. Po prostu opowiadaj, co te­raz robicie.

  1. – Dobrze. Starzec odwraca stronę, a ja, niczym na ekranie, wi­dzę siebie w wiosce, którą niedawno opuściłam. To właściwie nie jest obraz -jest to tak rzeczywiste, żywe. Jestem tam.

Dr N. – Czy uczestniczysz w tej scenie, czy też ją obserwujesz?

  1. – Można robić obie te rzeczy, ale teraz mam po prostu obser­wować scenę.

Dr N. – No dobrze, Amy. Prześledźmy zatem tę scenę, którą przedstawia ci starzec.

  1. – Będziemy patrzyli na… inne możliwości wyboru. Po obej­rzeniu tego, co zrobiłam nad stawem, kiedy odebrałam sobie ży­cie, w następnej scenie znowu jestem nad brzegiem stawu, (ury­wa) Tym razem nie wchodzę do wody i nie topię się. Wracam do wioski, (po raz pierwszy śmieje się) Nadal jestem w ciąży.

Dr N. (śmieje się wraz z nią) – Dobrze, odwróć stronę. Co dzie­je się teraz?

  1. – Jestem z moją matką, Iris. Mówię jej, że noszę w sobie dziec­ko Thomasa. Wcale nie jest tym tak zaszokowana, jak się obawiałam, co nie znaczy, że nie jest na mnie zła. Daje mi reprymendę. A po­tem… płacze wraz ze mną, trzymając mnie w objęciach, (pacjentka kontynuuje ze łzami w oczach) Mówię jej, że jestem porządną dziew­czyną, tyle że zakochałam się.

Dr N. – Czy Iris powiadamia twojego ojca?

  1. – To jedna z możliwości na ekranie.

Dr N. – Pójdźmy tym tropem.

  1. (milczy) – Przeprowadzamy się wszyscy do innej wioski i mówimy jej mieszkańcom, że jestem młodą wdową. Wiele lat później wyjdę za mąż za starszego mężczyznę. Czasy są bardzo ciężkie. Mój ojciec wiele stracił wskutek przeprowadzki, więc jesteśmy jeszcze ubożsi niż przedtem. Lecz tworzymy jedną ro­dzinę, a nasze życie stopniowo staje się lepsze, (znowu zaczyna płakać) Moja córeczka była taka piękna.

Dr N. – Czy tylko tę alternatywę obecnie studiujesz?

  1. (zrezygnowana) – O nie. Patrzę teraz na kolejny wariant. Wra­cam znad stawu i przyznaję się, że jestem w ciąży. Rodzice wrzesz­czą na mnie, po czym zaczynają się kłócić i wzajemnie obwiniać o to, że do tego doszło. Mówią mi, że ani myślą opuszczać wioski i naszego małego gospodarstwa, na które tak ciężko pracowali, tylko dlatego, że zostałam zhańbiona. Dają mi trochę pieniędzy na podróż do Londynu, gdzie mam spróbować znaleźć pracę jako służąca.

Dr N. – Co z tego wynikło?

  1. (z goryczą) – To, czego się spodziewałam. Londyn nie był­by dobrym rozwiązaniem. Włóczę się po ulicach, sypiając z przy­godnie poznanymi mężczyznami, (przeszywa ją dreszcz) Umieram młodo, a dziecko zostaje znajdą i wkrótce także umiera. Straszne…

Dr N. – No cóż, w tych alternatywnych wersjach przynajmniej próbowałaś przeżyć. Czy widzisz jeszcze jakieś inne możliwości wyboru?

  1. – Zaczynam czuć się zmęczona. Archiwista pokazuje mi ostat­nią możliwość. Sądzę, że to nie koniec, ale na moją prośbę po­przestaniemy teraz na tym. W tej scenie moi rodzice nadal uważa­ją, że powinnam od nich odejść, lecz czekamy z tym na pojawie­nie się w naszej wiosce wędrownego handlarza. Zgadza się zabrać mnie ze sobą swoim wozem, bo mój ojciec dał mu trochę pienię­dzy. Nie udajemy się do Londynu, tylko odwiedzamy inne wioski w naszym hrabstwie. W końcu znajduję służbę przy rodzinie. Mó­wię tym ludziom, że mój mąż został zabity. Handlarz dał mi mie­dzianą obrączkę i potwierdził prawdziwość mojej historii. Nie je­stem pewna, czy mi uwierzyli. To nie ma znaczenia. Osiedlam się w tym miasteczku. Nie wychodzę za mąż, lecz moje dziecko ro­śnie zdrowo.

Dr N. – Do jakich wniosków dochodzisz, obejrzawszy alterna­tywne możliwości wyboru?

  1. (ze smutkiem) – Niepotrzebnie się zabiłam. Teraz o tym wiem. Myślę, że wiedziałam o tym przez cały czas. Tuż po śmierci po­wiedziałam sobie: „Boże, co za głupota, teraz będę musiała przejść przez to wszystko jeszcze raz!” Kiedy stanęłam przed swoją Radą, zapytano mnie, czy chciałabym wkrótce przejść nowy test. Poprosi­łam o trochę czasu do namysłu.

 

Byłam tam też jeden raz podczas medytacji swojej , wraz z przyjaciółką. W tamtej scenerii skorzystaliśmy właśnie z osobnego pokoiku. Z tym, że ja czekałam na zewnątrz aż przyjaciółka porozmawia w swojej sprawie z istotami i opiekunem.

Czas teraz abym i ja opisała swoje osobiste przeżycie z biblioteki życia.

Nie lubię nazywać tego miejsca Akaszą.

Może dlatego, że jest to nazwa wykorzystywana aż nadmiernie przez świat ezoteryczny. Dla mnie ten budynek jest piękną, starannie dopracowaną budowlą aż nad to przypominającą bibliotekę.

Kiedyś bardzo chciałam dowiedzieć się ,skąd pochodzę. Skąd przyszła na ziemię moja dusza i dlaczego tak bardzo nie potrafię się tu odnaleźć.

Jakie to miejsce w gwiazdach, za którym tak bardzo tęsknię.

Długo czekałam na odpowiedz. Ale pewnego wieczoru, nim zasnęłam weszłam w ten cudownie oczekiwany stan odmiennej świadomości.

Stanęłam przed tym właśnie budynkiem biblioteki życia. Wtedy jeszcze nie doświadczałam pracy z ludźmi ani nie czytałam opisów Michaela Newtona. Ale mimo tego wiedziałam gdzie jestem.

Weszłam do środka przez olbrzymie ciężkie rzeźbione drzwi. Pamiętam to miejsce bardzo dobrze. Do góry prowadziły takie wielkie kręte schody z rzeźbionymi poręczami. Na dolnej przestrzeni znajdowały się regały z książkami. Szłam i patrzyłam na oprawki tych książek. Nie były identyczne. Jedne grubsze inne cieńsze. Miały też różne kolory a także były na grzbiecie pisane różną czcionką.

Poszłam gdzieś na sam koniec mijając właśnie Archiwistów.

Nikt mnie nie pytał po co tam jestem i kim jestem, jakby w tym miejscu było to normalne, że co chwila ktoś przychodzi i wiadomo po co w to miejsce przybył. Tam jest taki przecudowny spokój.

W końcu ktoś do mnie podszedł i zaprowadził do stolika. Jakby wiedział kim jestem. Usiadłam i czekałam.

Na wprost mnie usiadł mój opiekun. Czułam go tak bardzo mocno w tamtym miejscu.

Po chwili Archiwista przyniósł moją księgę.

Była z ciemno brązowej skóry z metalowymi okuciami. Widać było, że jest bardzo stara. Opiekun położył ręce na tej księdze i przysunął ją do mnie.

Usłyszałam jego słowa skierowane wprost do mojego umysłu – otwórz i sprawdź.

To co wydarzyło się chwilę później było czymś dla mnie nie do opisania. Położyłam rękę na okładce i powiedziałam z całym swoim przekonaniem i pewnością – nie muszę. Przecież ja wszystko dobrze pamiętam. Nim jednak wstałam od stołu zostawiając moją księgę usłyszałan Lira… Jesteś z Liry..

W jednej chwili powróciłam z wizji w ciało w tym obecnym życiu. Mimo tego, że nie otworzyłam księgi, samo jej dotknięcie przywróciło mi pamięć i pewność tego, że to nie ma dla mnie tak naprawdę znaczenia. To już był inny poziom zrozumienia.

Tak naprawdę nie ma znaczenia skąd jesteśmy.. To tylko nasze kolejne etapy rozwoju i doświadczania siebie poprzez inne wcielenia i inne życia w przeróżnych wymiarach. Dziś jestem na ziemi, następnym razem mogę być na Pleyadach lub wrócić na Lirę. To są tylko kolejne inkarnacje duszy.

Zawsze, kiedy podczas regresji cofam się z klientem do momentu wyboru jego życia lub wędrujemy do biblioteki poszukując odpowiedzi z życia tej osoby , czuje w środku w sobie motylki.

To jest zawsze piękne przeżycie, nie tylko dla klienta ale i dla mnie samej.

Takich doświadczeń życzę każdemu.. Potrafią zmienić wszystko w naszej przestrzeni postrzegania życia i inkarnacji.

Wkleję na zakończenie tu jeszcze kilka słow na temat -akaszy -jakie znalazłam w innym źródle w necie.

Kronika Akaszy – rodzaj kosmicznej pamięci, banku informacji w którym zapisane są wszystkie wydarzenia. Rozwijając odpowiednio zdolności parapsychiczne można czerpać z Kroniki Akaszy informacje. Słowo akasza pochodzi z sanskrytu (akaśia) i oznacza przenikająca (tu: dochodzącą do każdej informacji) substancję. W Kronice Akaszy zapisywane jest wszystko razem z myślami, ideami i emocjami. Ponoć niektórym jasnowidzom udaje się penetrować pokłady Kroniki Akaszy.

Kronike Akaszy nazywa sie też często pamięcią przyrody bądź księgą Lipików. Słowo akasza wzięło sie od nazwy materii sfery mentalnej, i nie jest do końca zgodne z prawdą, bowiem mimo że akaszę odczytuje sie z tej strefy, to nie przynależy ona do niej.

Jeszcze mniej trafnym określeniem jest nazwa: kronika świata astralnego, gdyż kronika ta znajduje sie daleko od sfery astralnej. W astralu można znaleźć jedynie jej zniekształcone fragmenty.

Trzeba powiedzieć, że odbicia kroniki są dostępne w sferach: buddhi, mentalnej i astralnej. Jak to sie dzieje że powstają owe odbicia można sie dowiedzieć w literaturze na ten temat. Zacznijmy od sfery astralnej: jak już powiedziano, fragmenty kroniki i jej odbicia istnieją w tej sferze w sposób fragmentaryczny i zniekształcony . To tak jakby włożyć przedmiot do wody – też zmienia swoją długość, wielkość, załamuje sie , bądź faluje (stąd nie przez przypadek symbolem astralu jest woda!). Co więcej w świecie astralnym nigdy nie możemy mieć stanu który choć odrobinę byłby podobny do spokojnej powierzchni wody – tu wszystko faluje, zmienia sie i porusza. Dlatego jasnowidz który dysponuje tylko jasnowidzeniem astralnym (a takich jest większość, nawet wśród sławnych proroków i wizjonerów!) nie może polegać na swoich wizjach jako na odzwierciedleniu realnych wydarzeń! Stąd tylu np Napoleonów i Klepatr – a każda ma swoją historie.

W świecie mentalnym z kolei panują odmienne warunki i niepodobna pomylić sie przy odczytywaniu. Inaczej mówiąc każdy jasnowidz który posługuje sie wzorkiem mentalnym widzi to samo i to samo opisuje – nie tak jak w astralu – każdy widzi swoje i to jeszcze przez pryzmat swojej podświadomości, bądź świat symboli i archetypów….. Poza tym każdy jasnowidz widzi przedmiot jakby całą swoją istotą – nie tylko zmysłami – rozumie wszystko dokładnie CO SIE DZIAŁO, BĄDŹ CO ZACHODZIŁO W UMYSŁACH innych ludzi. To nie tak jak w sferze fizycznej – że każdy opisuje widziany wypadek inaczej, subiektywnie…… Problem za to może stworzyć przeniesienie wizji z poziomu mentalnego na słowa……..

Poza tym w sferze astralnej zazwyczaj widzi sie pojedyncze obrazy, no niekiedy obdarzone ruchem. W sferze mentalnej za to widzi sie już dokładnie całe wydarzenia – w zależności jak wygodniej – albo ogląda sie jakby sie oglądało aktorów na scenie. Albo można sie znaleźć wśród „aktorów” i oglądać wszystko jakby „od wewnątrz” (przytaczany przykład: jeśli zapragnąłby widzieć lądowanie Juliusza Cezara w Bretanii to natychmiast znalazłby sie na brzegu morza wśród legionistów, a całe zdarzenie widziałby tak jak ono było w 55 roku pne). Nie ma możliwości wpływania na wydarzenia, ani też nikt z „aktorów” nie jest świadomy jego obecności. Jedyne na co ma wpływ to prędkość, z jaką dramat rozgrywa sie przed jego oczami. Co więcej nie tylko widzi co sie dzieje, ale też słyszy i rozumie co mówią, a nawet wie co myślą.

W pewnym szczególnym przypadku obserwator ma możność nawiązania intymniejszego kontaktu z kroniką. Gdy obserwuje scenę w której sam w przeszłości uczestniczył, otwierają sie przed nim dwie drogi:

1. może odnieść sie do wydarzeń w zwykły sposób – jako obserwator o doskonałym widzeniu, wrażliwości i rozumieniu. 2. może raz jeszcze utożsamić sie z dawno nieżyjącą postacią (którą był) i przeżyć ponownie myśli i uczucia dawnych czasów. Odnajduje ongiś w świadomości powszechnej tę cząstkę, z którą sam był związany.

Osobiście dochodzę stąd do wniosku że w prawidłowo przeprowadzonym Regresingu adept doświadcza właśnie Kroniki Akaszy – bowiem jeszcze raz przeżywa dane wydarzenia, rozumiejąc je, przebaczając sobie i rozwiązując problem, a na koniec na zawsze uwalniając sie od tego co zaszło kiedyś.

Oczywiście w regresingu nie zawsze dojdzie sie aż tak daleko, czasem jest to tylko astral bądź forma symboliczna.

Natomiast w sferze buddhi kronika akaszy jest czymś więcej niż tylko zwykłym zapisem pamięci! Bowiem w tej sferze nie ma już ograniczenia ani przestrzeni (to to już w ogóle mało kto jest w stanie pojąć – najpierw trzeba zacząć od pojęcia świata astralnego i mentalnego, żeby dojść do sfery buddhi wink2.gif Obserwator w tej sferze nie musi przeglądać długiego łańcucha zdarzeń (tak jak w mentalnym – gdzie jakby przekłada kolejne karty kroniki, w zależności co chce odczytać). Otóż w buddhi wszystko dzieje sie w wiecznym teraz! Nie ma przeszłości, nie ma przyszłości. Przeszłość i przyszłość dzieją sie równocześnie w teraz!!!! Wszystko na raz w teraz!

 

 

alaneiz